Chciałabym tutaj rzucić nieco światła na te postaci czy zjawiska w kulturze średniowiecza, które nie są powszechnie znane, a niewątpliwie godne są uwagi, gdyż w jakiś sposób zapowiadają problemy nurtujące nas dzisiaj.
Na temat kultury i myśli wieków średnich narosło wiele przesądów i uprzedzeń. Jednocześnie uczeni, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, dokonali w obszarze badań mediewistycznych wielu istotnych odkryć i stworzyli kilka nowych syntez, a usiłując dowartościować tę epokę wprowadzili szereg okresów, które z emfazą nazwali renesansami i tak mamy: renesans karoliński, ottoński czy renesans XII wieku. Określenie mianem renesansu jakiejś epoki średniowiecza nie jest bynajmniej połączeniem sprzeczności, gdyż w każdym z tych okresów w sposób swoisty realizowały się cechy charakteryzujące renesansowość, a mianowicie odżycie zainteresowań człowiekiem i powrót do zainteresowań starożytnością. Niemniej w dyskursie publicznym wciąż „średniowieczność” jest synonimem ignorancji i zacofania.
Zdaję sobie sprawę, że zmiana tych automatycznych skojarzeń jest zadaniem niemożliwym do wykonania, dlatego stawiam sobie cel o wiele skromniejszy. Chciałabym tutaj rzucić nieco światła na te postaci czy zjawiska w kulturze średniowiecza, które nie są powszechnie znane, a niewątpliwie godne są uwagi, gdyż w jakiś sposób zapowiadają problemy nurtujące nas dzisiaj. Nie chodzi mi przy tym o „uwspółcześnianie” myślenia tamtej epoki, ale jedynie o przykucie uwagi i wzbudzenie zainteresowania Czytelnika tak, by mógł się odnaleźć w podejmowanej tu problematyce. Na tej podstawie zamierzam dopiero przedstawić odmienność i specyfikę kultury tamtego czasu, odmienność i specyfikę, które są fascynujące i godne najwyższej uwagi.
Tajniki wiedzy o strukturze rzeczywistości
Swoje rozważania rozpocznę od autora, który żył i tworzył w wieku IX, a zwany był pleonastycznie Szkotem Eriugeną. We wczesnym średniowieczu bowiem dzisiejszą Irlandię określano mianem Szkocji, a zatem Szkot to ktoś pochodzący z Irlandii, Eriugena zaś – to ktoś urodzony na wyspie Eriu (Irlandia). Jan Szkot w drugiej ćwierci IX wieku przybył z Irlandii na dwór Karola Łysego, wnuka Karola Wielkiego, i dał się poznać jako wybitny uczony, który posiadł znaczną biegłość w języku greckim, dzięki czemu miał dostęp do wielu tekstów nieznanych jego współczesnym. Czytał i tłumaczył na łacinę ważnego, choć dość zagadkowego autora, jakim był Dionizy Areopagita, a także przekładał i komentował dzieła Grzegorza z Nyssy i Bazylego Wielkiego, czy Maksyma Wyznawcy.
Te lektury zainspirowały go do podjęcia refleksji nad strukturą całej rzeczywistości, a swoją naukę o świecie Eriugena nazwał fizjologią, czyli nauką o naturze, gdyż termin natura jest tłumaczeniem greckiego terminu physis, a logos to po grecku, między innymi, nauka. Swoje rozważania zawarł w popularnej w tamtym czasie formie dialogu, który toczył się pomiędzy Wychowawcą (Nutritor) a Uczniem (Alumnus), a został określony mianem Periphyseonu, czyli dialogu „o naturach”, choć później był znany pod niezbyt właściwym tytułem O podziale natury (De divisione naturae). Wychowawca wprowadza swojego rozmówcę w tajniki wiedzy o strukturze rzeczywistości, wspierając się na dostępnych wówczas naukowych źródłach, a mianowicie na tekstach filozofów (Timajos Platona), myśli Ojców Kościoła (Augustyn, Grzegorz z Nyssy, Bazyli Wielki) i Księdze Rodzaju. Nie pomyliłam się, wymieniając w jednym rzędzie teksty filozofów i tekst biblijny: Pismo Święte było wówczas traktowane jako ważne źródło naukowe, które należy objaśnić za pomocą innych dostępnych tekstów. Z tego właśnie względu Periphyseon Eriugeny można określić mianem komentarza do pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, traktujących o sześciu dniach powstawania świata, a taki komentarz od czasów Bazylego nazywany jest heksaemeronem (od hex – sześć i hemera – dzień).
Pojęcie natury
Swoje rozważania Szkot rozpoczyna w sposób uporządkowany – od definicji najprostszych, podstawowych pojęć, aby następnie przejść do bardziej skomplikowanych rozumowań. Takim podstawowym pojęciem jest niewątpliwie pojęcie natury, dlatego Wychowawca pyta Ucznia:
Czy „natura” jest zatem – jak powiedzieliśmy – ogólną nazwą tego, co jest, i tego, co nie jest? UCZEŃ: Z pewnością jest. Albowiem nie przychodzi mi na myśl absolutnie nic, co mogłoby nie podpadać pod ten termin” (Periphyseon I, 441 A, tłum. A. Kijewska, Kęty 2009, s. 59).
Pojęcie natury jest zatem najbardziej ogólnym terminem stosującym się do wszystkiego, czyli do tego, co jest, oraz do tego, co nie jest, czyli do bytu i niebytu. Wychowawca nieco dalej wyjaśnia, jak należy rozumieć ten byt i niebyt: jeśli powiemy, że bytem jest to, co możemy w jakiś sposób poznać – zmysłami lub intelektem – to niebytem jest to wszystko, co wymyka się naszemu poznaniu. Choć Wychowawca wprowadza jeszcze cztery inne rozumienia bytu i niebytu, to właśnie to wyjaśnienie wydaje się najważniejsze, bo powtarza się w innych miejscach i innych tekstach Eriugeny, a poza tym ma bardzo istotne konsekwencje dla rozumienia jego myśli. Jeśli bytem jest to, co podpada pod zmysły i intelekt, to obszar rzeczywistości jest wyznaczony tym, co jest dostępne poznaniu, czyli możliwościom poznawczym człowieka (Eriugena doda: i anioła). Poznając otaczający nas świat, czynimy to w takim stopniu i w takiej mierze, na jaką pozwalają nam nasze możliwości poznawcze, a to, co poznajemy – jest, bo jest przedmiotem naszego poznania.
Jan Szkot nie twierdzi, że nie ma czegoś „więcej” poza tym, co możemy poznać, gdyż w swoim pojęciu natury zawarł także niebyt, czyli to, co jest niedostępne poznaniu, ale o tym niewiele, jeśli w ogóle, możemy mówić, a nasze wypowiedzi mają charakter paradoksów, czyli twierdzeń na pierwszy rzut oka sprzecznych.
Poczwórne zróżnicowanie natury
Należy o tym pamiętać, kiedy przechodzimy do najbardziej znanego, choć często niewłaściwie interpretowanego punktu Szkotowego nauczania, a mianowicie do czwórpodziału natury. Czwórpodział natury oznacza różne poznawcze sposoby odniesienia człowieka do otaczającej go rzeczywistości. Wychowawca tak charakteryzuje to poczwórne zróżnicowanie, jakiemu podlega natura:
Pierwszym z nich jest zróżnicowanie na tę formę, która stwarza i nie jest stworzona, drugim na tę, która stwarza i jest stworzona, trzecim na tę, która jest stworzona i nie stwarza, czwartym na tę, która ani nie stwarza, ani nie jest stworzona. Spośród tych czterech form wyłaniają się dwie pary przeciwieństw. Albowiem trzecia forma przeciwstawia się pierwszej, czwarta zaś drugiej, ale czwarta forma podpada pod kategorię tego, co niemożliwe, ponieważ jej bytem jest to, że nie może być. Czy prawidłowy wydaje ci się taki podział?” (Periphyseon I, 441B-442 A, s. 59–61).
Wychowawca po mistrzowsku stosuje tu zasadę kwadratu logicznego: podział na formy wyznaczony jest różnymi kombinacjami cech: (nie) stworzony – (nie) stwarzający, w wyniku czego otrzymujemy dwie zasadnicze opozycje: natury pierwszej i trzeciej oraz czwartej i drugiej. W istocie są to opozycje między tym, co niestworzone (Stwórca) a tym, co stworzone (stworzenie), między tym, co niemożliwe do osiągnięcia (natura czwarta), a tym, co da się osiągnąć (natura druga). Natura pierwsza – niestworzona a stwarzająca – to Bóg jako przyczyna wszystkiego, natura druga – stworzona i stwarzająca – obejmuje sferę Bożych idei, natura trzecia – stworzona i niestwarzająca – to rzeczywistość stworzona opisana czasem i przestrzenią, natura czwarta zaś – niestworzona i niestwarzająca – to Bóg jako cel, ku któremu zmierza cała rzeczywistość.
Samo przechodzenie od natury pierwszej poprzez drugą, trzecią i czwartą będzie przez Eriugenę obrazowane na kanwie interpretacji opisu sześciu dni dzieła stworzenia zawartego w Księdze Rodzaju. Te biblijne fragmenty będą interpretowane zgodnie z dostępną mu wiedzą „fizykalną”, a wszystko po to, aby odkryć Przyczynę – źródło całej rzeczywistości, aby z poznania dzieł dojść do jakiegoś wyobrażenia o Twórcy. Dlatego Wychowawca następująco zdefiniował naukę o naturze:
Najważniejszym celem naszej nauki o naturze (physiologia) i zasadniczym jej tematem było wykazanie, że stwórcza, lecz niestworzona Przyczyna wszystkiego, co istnieje i co nie istnieje, będąca jedynym początkiem, jedynym i powszechnym źródłem wszystkich rzeczy, które znikąd nie wypływa, podczas gdy z niego wypływa wszystko, jest nadistotową Naturą” (Periphyseon IV, 741C, tłum. A. Kijewska, Kęty 2012, s. 57).
Człowiek – warsztat stworzenia i nieśmiertelność zwierząt
W toku tych fizjologicznych rozważań zostanie poruszone szereg fascynujących tematów, jak np. stworzenie wszystkich rzeczy w człowieku, który dlatego właśnie został nazwany „warsztatem całego stworzenia” (officina omnium) i reprezentantem wszystkich rzeczy (mikrokosmos). Swoistą odwrotnością i naturalnym dopełnieniem procesu stwarzania świata jest powrót całej rzeczywistości do źródła, zwijanie się jej w tym elemencie, który jest najpierwotniejszy i najdoskonalszy. W tym kontekście pojawia się inny ciekawy temat, który warto rozwinąć, a mianowicie przekonanie Eriugeny, że każda forma życia jest nieśmiertelna, także ta, która cechuje np. zwierzęta.
Jeśli Czytelnik podzieli moją fascynację myślą tego niezwykłego autora z zamierzchłej przeszłości, to spróbuję uczynić go przewodnikiem także po innych tekstach średniowiecznych autorów, tekstach, w których pojawiają się te wątki jako rozwinięte lub zanegowane. Motywy mikrokosmiczne, zakorzenione w platonizmie, znajdą swoją kontynuację w pismach Hildegardy z Bingen, autorów z kręgu szkoły w Chartres czy szkoły św. Wiktora, a także u Mikołaja z Kuzy, natomiast nie będą się pojawiać u tych myślicieli, którzy byli związani z szeroko pojętą tradycją arystotelesowską (jak Tomasz z Akwinu). U Eriugeny koncepcja człowieka jako warsztatu stworzenia wiąże się z jego specyficzną koncepcją cogito, która – bazując na Augustynie – znalazła szeroki i znaczący oddźwięk w rozwiązaniach czasów nowożytnych (Kartezjusz, Kant) i wielu nurtów filozofii współczesnej. Szkotowa koncepcja pochodzenia świata od Boga i powrotu wszystkich rzeczy do źródła, wsparta na schemacie neoplatońskim, zafascynowała przedstawicieli niemieckiego idealizmu, którzy upatrywali w Eriugenie poprzednika Heglowskiej wizji rozwijającego się Absolutu. Chciałabym także pochylić się nad tymi autorami i tekstami, z których Eriugena korzystał i które – niejednokrotnie w jego tłumaczeniu czy interpretacji – zostały przekazane wiekom średnim, jak teksty Dionizego Areopagity czy Maksyma Wyznawcy.
Mam nadzieję, że Jan Szkot okaże się dobrym przewodnikiem po mało znanych ścieżkach myśli średniowiecznej, a motywem przewodnim tego itinerarium niech będą jego słowa:
Nie ma bowiem gorszej śmierci niż nieznajomość prawdy, nie ma głębszej przepaści niż przyjmowanie fałszu za prawdę, co jest istotą błędu (Periphyseon III, 650 A, tłum. A. Kijewska, Kęty 2010, s. 149).